Karolu,
„Dumbledore przekonał Harry'ego,
że nie należy szukać Zwierciadła Ain Eingarp, i przez resztę ferii świątecznych
peleryna–niewidka spoczywała na dnie jego kufra” – tak zaczyna się trzynasty
rozdział pierwszej części Harry'ego Pottera, którą właśnie czytam. Nie wiem jak
Ty Karolu, ale ja, patrząc z perspektywy przeczytanych już w przeszłości
książek, zbyt mocno przywiązuje się do książkowych postaci i od czasu do czasu
muszę do nich wracać. Książki J.K. Rowling są tego najlepszym przykładem. I
choć kartkując je, widzę w nich niejednokrotnie Emme Watson (którą uwielbiam),
jest to tylko poboczny powód częstych powrotów. Są one po prostu świetnie
napisane i czy tego chcę czy nie, stanowią sporą część mojego życia.![Więcej...](file:///C:/Users/Adrian/AppData/Local/Temp/msohtml1/01/clip_image001.gif)
Wisława Szymborska powiedziała
kiedyś, że czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie wymyśliła
ludzkość. Polacy albo zapomnieli o słowach poetki, albo lubią się bawić troszkę
inaczej, bo ponad połowa z nas zwyczajnie przestała czytać. Mówię nie tylko o
książkach, ale o czytaniu a właściwie o nieczytaniu w ogóle. Odkładamy teksty
na półkę i ściągamy filmy z torrentów. Wolimy oglądać, niż trudzić się
składaniem do kupy kilkunastu literek. Wydaje mi się, że zatoczyliśmy ogromne
koło. Jako ludzie wyszliśmy od kultury obrazkowej i niejako z lenistwa, na nowo
do niej wróciliśmy. Druk idzie w odstawkę, bo zwyczajnie się nie sprzedaje.
Łatwiej dotrzeć do ludzi serwując im świeżego mem'a czy zdjęcie, które przecież
„wyraża więcej, niż tysiąc słów”. Trzy strony maszynopisu stały się
nieosiągalną granicą, której przekroczenie jest trudniejsze niż kiedykolwiek.
Samo podjęcie próby przerasta śmiałka i w konsekwencji zniechęca do sięgnięcia
po tekst pisany. Nie chcemy czytać, nie lubimy czy może nikt nas tego nie
nauczył?
Czytanie jest trendy. W teorii.
Bo choć istnieje wiele akcji typu: „Nie czytasz? Nie idę z tobą do łóżka” czy
„Cała Polska czyta...” itd. w praktyce nikt za tymi trendami nie podąża.
Odsetek czytających wciąż nie zasługuje na miano zadowalającego i niestety nie
zapowiada się na szybką zmianę. Zamiast czytać, przeglądamy. Artykuły,
reportaże, informacje i broszury. Patrzymy na tytuł, ewentualnie lead i
przerzucamy na następną stronę. Dłuższe formy wypowiedzi nie mają już prawa
bytu i umierają śmiercią naturalną. Wyjątkiem z przyczyn oczywistych jest
wywiad. Od zawsze z ogromną chęcią zaglądamy przecież do sypialni innych ludzi.
Zwłaszcza tych popularnych. Jeżeli news nie przyciąga tytułem, jego szanse na
potencjalny „klik” drastycznie spadają. W końcu możemy mu poświęcić jedynie
kilka naszych cennych sekund. Kto by marnował czas w poszukiwaniu zakończenia i
puenty? To zabawa, która jest już passé.
Przyzwyczajenie do tekstu, który
swą objętością nie konkuruje nawet z bajkami Jana Brzechwy, potęguje strach
przed podjęciem próby przeczytania trzystu stronicowej książki. Dochodzi do
tego wszechogarniające lenistwo i ogólne przyzwolenie na brak czytania
czegokolwiek. Nieczytanie to nic innego jak choroba społeczna. Nie czytasz –
nie myślisz. Nie rozumiesz i stajesz się niekompetentny. Do swojego CV, które
nota bene nie załatwi ci pracy, bez wahania możesz dopisać analfabetyzm wtórny.
I trochę żal mi tych, którzy
rzucili książki w kąt. Na własne życzenie pozbawiając się wspaniałych historii,
wzruszeń i setek uśmiechów. Podróżując pociągami uwielbiam patrzeć, jak
nieznajoma pasażerka, zaczytana w swojej ulubionej książce, od czasu do czasu
uśmiecha się do postaci spotkanych na marginesach kartek. Sam często to robię i
wiem, że to bardzo przyjemne uczucie. Te uśmiechy są tak szczere i naturalne,
że nie sposób oderwać oczu. Uzależniają niczym dobra książka znaleziona na
pchlim targu, prawda?
PS. Wiem, że jestem stronniczy,
ale akurat Ty mi to wybaczysz.
Adrianie!
Powiedzenie głosi, że wielbiciel
książek nigdy nie chodzi sam do łóżka. Nawet jeśli z najpodlejszym romansidłem,
to jednak nie sam, a czyż człowiek ucieka od czegoś bardziej niż od samotności
właśnie?
Często piszesz: 'my', w swoim
tekście. Piszesz, że ściągamy filmy, wolimy oglądać, odkładamy na półkę - z
pewnością znajdą się tacy, co potraktują to jako obrazę bo nie dość, że
oglądają filmy tylko legalnie (no, może poza serialami) to nawet Ulisses na ich
półce stoi choć raz przeczytany. I to z ich strony mogą padać argumenty
obronne, które są absolutnie słuszne - MY czytamy, MY pracujemy głową, MY mamy
wyobraźnię, MY potrafimy odróżnić internetową papkę od dłuższego tekstu i co
najważniejsze ten drugi docenić. O tą przynależność właśnie się rozchodzi, chcę
przynależeć do grupy 'lepszych', w tym przypadku czytających co z łatwością
tłumaczy liczbowy sukces choćby 'Nie czytasz? Nie idę z Tobą do łóżka' - prawie
50 tysięcy fanów. Pomijając miałkość samej strony, która opiera się na
budowaniu niemal romantycznego wizerunku osoby oczytanej/aktualnie czytającej,
wychudzonej i biednej z zewnątrz, lecz z tak bogatym wnętrzem, że aż seksownej!
Pomijając to zmiękczenie tematu przez administratorów strony, sami 'lajkersi'
dają o sobie delikatnie mówiąc średnie świadectwo. Otóż psioczą na książki, o
zgrozo - głównie lektury! Nie ma tam faktycznej nawet perwersyjnej chęci do
odkrywania treści ksiąg, raczej chęć do zjednywania sobie pozerstwa
czytelniczego. Więc tak niespełna pięćdziesiąt tysięcy osób uznaje za seksowne
i trendy mieć w zainteresowaniach taką stronę, niech im więc będzie -
przynależność do grupy w dzisiejszych czasach jest łatwiejsza do
zakomunikowania, niż gdy pies sikając na krzak zaznacza swój teren. Swoją drogą
jedno i drugie zajęcie jest wybitnie mało stabilne w skutkach.
Po drugie uwaga, czy
koncentracja. Tego od jakiegoś czasu mamy coraz mniej, bo kiedy jeszcze
internet raczkował to tak naprawdę tylko ktoś FIZYCZNIE mógł oderwać się od
lektury, teraz nie potrafię piętnastu minut wytrzymać bez zerknięcia na
Facebooka.
Stephen King ustami jednego ze
swoich książkowych bohaterów dał świetną radę odnośnie czytania książek - daj
jej godzinę, zwłaszcza nowemu autorowi. Daj książce szansę, nie odrzucaj po
kilku stronach szukając jakiejkolwiek wymówki. Jeśli godzina, może dwie, nie
przekonają Cię, to pewnie akurat ta książka nie jest dla Ciebie, nic w tym
złego, ale trzeba jej dać coś więcej niż tylko zerknięcie na okładkę i
przekartkowanie. Stephen właściwie jest odpowiednią postacią do proponowania
takiego podejścia, w końcu sam z chirurgiczną sprawnością tworzy kolejne
książki, jakkolwiek można mówić, że wtórne, to jednak ja zawdzięczam mu
przesiedzenie solidnej części swojej młodości w fotelu z jego historiami.
Ale jest światełko w tym tunelu
nieoczytania - Kindle, Nook, jakikolwiek inny czytnik, który jest po prostu
COOL. A z doświadczenia wiem jak można przekonywać ludzi nieprzekonanych, do
rzeczy, które w życiu nie byłyby dla nich interesujące wmawiając im, że to jest
po prostu TRENDY. Niech Kindle zaraża wirusowo, przez pojawianie się w rękach
celebrytów, jak ładnych parę lat temu białe słuchawki iPodów sprawiły, że
zmieniło się słuchanie muzyki. Da się? Da się!
Ale o czytnikach, to chyba innym
razem...