wtorek, 11 lutego 2014

City of my dreams (40°N, 74°W)


Z Katowic to ponad dziewięć tysięcy kilometrów drogi. Mimo usilnych starań zdobycia dokładnych danych, Google Maps nie przewiduje opcji 'leć samolotem' czy 'płyń statkiem'. Mogę jedynie skromnie pojechać autem lub iść pieszo, co w przypadku Nowego Jorku jest dosyć problematyczne. To mój cel: Nowy Jork. Z angielszcza: New York City, hipstersko: NYC. Największe miasto zjednoczonych stanów Ameryki, założone nie tak dawno temu, bo w XVII wieku, zarządzane obecnie przez Michaela „Mike'a” Bloomberga – Boston, Massachusetts.

40°42' szerokości geograficznej północnej i 74° długości geograficznej zachodniej. Różnica czasowa – sześć godzin. Ja wstaję na uczelnię czy do pracy, a nowojorczycy kładą się spać. I nie jest to wcale takie łatwe. Nowy Jork to w końcu miasto, które spać nie chodzi. Funkcjonuje 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Taka pokusa w kraju nad Wisłą niestety się nie zdarza. Wiem, bo mieszkam w KATO. Późny wieczór, weekend a ludzie jakby znikali. Miasto zombie zostało aktywowane. I nic nie pomoże, bo do New York City troszkę nam jednak brakuje.
Jestem mieszczuchem. Uwielbiam industrial, pulsujący chodnik miasta i tłumy ludzi. Osiem milionów mieszkańców Nowego Jorku całkowicie mnie satysfakcjonuje. Marzy mi się pokój z widokiem na Manhattan. Widzę siebie jak zbiegam po schodach, wsiadam do żółtej taksówki i krzyczę – Central Park. To plan na jutro. Dziś śmieszy mnie, kiedy jadąc do Dąbrowy Górniczej mogę podziwiać ich Manhattan. Ciągnie nas do USA i lubimy ich amerykańskie nazwy. Nie ruszając nogi poza granicę kraju odwiedziłem już Bronx i Ohio. Jest się czym pochwalić.
Nowy Jork to skondensowany świat w jednej miejskiej pigułce. Na ulicy można usłyszeć osiemset różnych języków i poznać kulturę naprawdę odległych państw. To stolica muzyki i tańca. Fantastyczne miasto będące jednocześnie betonową dżunglą. Tutaj rodzą się sny i umierają rzeczy niemożliwe. Nocą, widząc światła miast czujesz, że jesteś maleńką częścią tej ogromnej układanki. Nowojorski ogrom uwiódł już nie jednego. Mnie na swojej liście ma już od dłuższego czasu.

Miasto musi mieć charakter. Sam wygląd czy magia nie wystarczą. Patrzę za okno i na palcach jednej dłoni mogę wyliczyć miasta, które charakter w Polsce mają. I nie porównuję ich teraz do Nowego Jorku. Chodzi o indywidualny pierwiastek, który działa jak magnes. Ponad 15 milionów ludzi w tym 19. moich znajomych, klikając fejsbukowego like'a przy New York City przecież nie może się mylić. To miasto moich marzeń i chciałbym tam spędzić część jutra. Może zatem od jutra?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz