czwartek, 6 marca 2014

Problemy z Internetem



Pożyczaliście kiedyś Internet? Brzmi śmiesznie, ale jest to do zrobienia. Studenckie mieszkanie, czwórka znajomych i brak funduszy na cokolwiek. W lodówce dwa plasterki szynki, pół pomidora i łyk wczorajszego, zepsutego już mleka. Czynsz - za wysoki, prąd sprowadzany pewnie z Rosji w pakiecie z gazem - za drogi, tylko na alkohol fundusze z bazy "nie do ruszenia" zawsze się znajdą. Pobudzanie ośrodka nagrody płynem wyskokowym, wchodzi w nawyk zdecydowanie za szybko. Akurat wy wiecie o tym najlepiej! Bogaci ci, którzy mogą i nie piją.
 
Wprowadzasz się do nowego mieszkania i odhaczasz punkt po punkcie wszystkie pozycje z listy. Meldunek, klucze, parapetówka itd. Studenckie mieszkanie nie może funkcjonować przecież bez Internetu. Dopisujesz. Ten miły pan, który zapewnia dostęp do maila, Facebooka, stron o tematyce erotyczno-rozrywkowej jest częściej odwiedzanym gościem niż mama i tata, których zostawiłeś na starych śmieciach.
 
Cały plan załatwienia Internetu legł w gruzach i to szybciej, niż podejrzewałem. Winni? Oczywiście, nie studenci! My mieliśmy plan i chęci do działania. Nawet chcieliśmy zamówić pakiet z firmy, która funkcjonuje pod trzyliterowym skrótem, ale kamienica, w której mieszkamy nie dysponuje nowoczesną technologią. Centrum Katowic, a kable z II Wojny Światowej. Wszystko zepsuli jak zwykle sąsiedzi! Popisując się inteligencją, nie założyli sobie hasła, a ich wi-fi bez problemu hulało także w naszym mieszkaniu. Student - leniwa bestia i dopóki czerpał darmowe korzyści z posiadania nieswojego Internetu wszystko było okey.
 
Sieć numer jeden prysła.
 
Cuda się jednak zdarzają! Nie wierzyłem, a wierzę. Dzień później pojawiła się sieć numer dwa, która także nie posiadała hasła. Przypadek? Studencki fart. Tylko to tłumaczy całą sytuację. Pięć na pięć kresek zasięgu, średniej wagi film w kilka godzin i to wszystko za darmo. Trzeba umieć się ustawić.
 
Dzisiaj siedzę przed komputerem uczelnianej biblioteki. Obok siebie mam gościa, który o higienie dowie się pewnie za kilka dni, jeżeli oczywiście choć na moment przestanie zgrzytać zębami. Takiej nerwicy jeszcze nie widziałem. Obcy sufit, brudna klawiatura i zero prywatności. Tylko Internet jakiś dziwnie znajomy. Pożyczony. Za free.
 
Jutro nie mam zajęć, ale wpadnę na uczelnie zobaczyć ile lajków daliście na Fejsie i co ciekawego napisaliście w komentarzach. Cieszę się, że wracam na weekend do domu. Od nowego tygodnia załatwiam płatny Internet. Portfel już płaczę, ja razem z nim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz